«

Z Pienin w głąb historii

Jeden potok i jeden most. Tyle w Jaworkach dzieli dwa pasma górskie – Pieniny i Beskid Sądecki. Stojąc po środku wsi na obecnym kamiennym rynku, wystarczy tylko przekroczyć potok Grajcarek i już geograficznie znajdziemy się w Beskidzie Sądeckim. Wędrując dalej ulicą Czarna Woda, możemy odbyć spacer śladami dawnych mieszkańców tej miejscowości – Rusnaków, zwanych także Rusinami Szlachtowskimi. Czarna Woda jest mniej znana od Białej, zupełnie inna a ciekawa. Nie znajdziesz tej trasy w przewodniku, bo nie wyznaczono tędy żadnego szlaku turystycznego.

Podążaj za naszymi wskazówkami: Wyruszając z rynku w Jaworkach, mijamy odnowioną kilka lat temu karczmę „Bacówka”. Warto wspomnieć, że jej pierwotną wersję zbudowano w latach 70-tych XXw. na potrzeby filmu „Znikąd donikąd”, który kręcono właśnie tutaj. Przekraczamy most i idziemy dalej ulicą robiąc od czasu do czasu „skoki w bok”. Pierwszy czeka nas już jakieś 50m wyżej. Można skręcić w lewo w ul. Kościelną, przy której stoi kilka starych chyż i zabudowań gospodarczych, pozostałości po Rusinach. Na końcu ulicy Kościelnej nie można spodziewać się niczego innego, jak kościoła, a w tym przypadku dawnej cerkwi. Obok niej stoi cmentarz, po którym wędrówka również może być ciekawym doświadczeniem. Obok współczesnych znajdziemy tam groby rusnackie z charakterystycznymi dla kościoła wschodniego krzyżami. Miejsca te można także zwiedzić w drodze powrotnej z tej wycieczki. Będzie to doskonałe zwieńczenie spaceru w głąb historii.

Wracamy do ulicy Czarna Woda i wędrujemy nią dalej. Jakieś 200m od opuszczenia ulicy Kościelnej zabudowa po obu stronach staje się dość gęsta i zwarta. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu domów nie było tu prawie wcale. Teren po lewej i prawej stronie drogi jest, jak na Jaworki, dość płaski i równy. Dlatego przez miejscowych potocznie zwany był Równie. Ok. nr 40 znów możemy zboczyć trochę z drogi i wejść w małą uliczkę tym razem po prawej. Po kilkunastu metrach schodzi ona w dół aż do potoku Czarna Woda. Dochodzimy do miejsca, gdzie przed II wojną światową stał jeden z funkcjonujących w okolicy młynów.

Znów cofamy się do ulicy i idziemy w górę. Po kilkuset metrach kończą się domy, mijamy tartak, zakręt i dochodzimy do mostu, powyżej którego prawdopodobnie zaczynała się niegdyś wieś Czarna Woda. Płaski i równy teren, który minęliśmy to były pola uprawne stanowiące granicę pomiędzy Jaworkami i Czarną Wodą. Jesteśmy ok. 1km od centrum Jaworek. Powyżej mostu po lewej mijamy jedną z rusińskich kapliczek. Zaczynają się pierwsze domy dawnej wsi. Przed kolejnym mostem stoi następna stara drewniana kapliczka. Powyżej mostu – niezamieszkany drewniany, ale podpiwniczony dom, który pamięta czasy, kiedy jeszcze był chyżą. Jakieś 300m wyżej mijamy kapliczkę murowaną, zwaną niegdyś „cerkowną”, bo dawni mieszkańcy utrzymywali, że to tu miała przed wiekami stanąć cerkiew. Teren by się nadawał, w tym miejscu rozległy i równy. Teraz mieszkańcom wsi byłoby tu nie po drodze, ale jeszcze przez II wojną światową wieś Czarna Woda ciągnęła się sporo kilometrów dalej niż obecnie. Idziemy dalej, za zakrętem, ukryta w gałęziach drzew stoi inna, niepozorna ale ciekawa kapliczka. Droga troszkę się wznosi i za kolejnym dużym zakrętem po lewej mijamy miejsce zwane „Za młynkiem”, bo tam jeszcze przed ok. 70-ciu laty również funkcjonował młyn. Świadczą o tym zachowane do dziś dwa charakterystyczne kamienne progi na rzece. 200m wyżej jest kolejny duży zakręt a za nim po lewej posesja, na której stoi jedna z najlepiej zachowanych chyż. Za pozwoleniem gospodarzy, którzy mieszkają obok, można ją również zwiedzić w środku. Miejsce to jest często fotografowane przez turystów, bo chyża razem ze stojącym przed nią jesionem, na którym wisi drewniana kapliczka, tworzą uroczy obrazek.

Idziemy dalej za drogą. Po jakichś 500 metrach kończą się domy i za szlabanem zaczyna Popradzki Park Krajobrazowy. Wkrótce mijamy jeszcze jedną murowaną kapliczkę. Jej patronką jest św. Barbara. Kroczymy teraz wąskim traktem zwanym przez dawnych mieszkańców Ciasną Drogą. Nazwa odpowiednia, ale dziś nikt już jej nie używa. Mijamy most, wędrujemy jeszcze ok. pół km. Przy składzie drzewa droga rozgałęzia się. Zbaczamy w lewo do potoku, ale za potokiem nie skręcamy w lewo ponownie, tylko rozglądamy się uważnie. Przed nami stromo w górę ciągnie się niepozorna dróżka, zasłonięta gałęziami drzew, dlatego nie od razu można ją dojrzeć. Dróżka jest nierówna, zjeżdżona ciężkim sprzętem do ściągania drzewa, wypłukana przez wzbierające po deszczu wody, ale warto podejść nią jeszcze kilkaset metrów. W pewnym momencie rozgałęzia się, ale za chwilę obie jej odnogi schodzą się z powrotem. Trasa wiedzie nas do przepięknej polany. Jej dawna rusińska nazwa brzmiała Baraniszyna. Rozciąga się z niej widok na Pieniny, dobrze widać Trzy Korony, a dalej majestatyczne Tatry. Powyżej polany można podejść jeszcze kilkaset metrów i skręcić w lewo w las, ale bez kogoś, kto już zna tę trasę, trudno będzie trafić do właściwego celu wycieczki. Są nim kryjące się między drzewami pozostałości po dawnym gospodarstwie: podmurówka domu, zabudowań gospodarskich, studnia, stawik do moczenia lnu i wyraźnie wypłaszczony teren podwórka. Żeby je znaleźć, trzeba by wiedzieć, w którym momencie wejść w las. Zresztą takich miejsc jest w pobliżu kilka. Zupełnie przypadkiem można się natknąć na palenisko kuchenne itp. Sa to pamiątki czasów, kiedy Czarna Woda ciągnęła się aż dotąd i jeszcze dalej.

Na Baraniszynie jesteśmy 5km od początku naszej trasy i prawie 900m.n.p.m. Wprawni turyści posługując się mapą mogą stąd iść wyżej i znaleźć szlak na Radziejową. Tymczasem to koniec naszej wycieczki. Wracamy do Pienin po własnych śladach i po śladach Rusinów, których poznaliśmy trochę w trakcie wędrówki.

Wycieczka ta może być również rowerową, ale pamiętajcie, że podjazd pod Baraniszynę to odcinek typowo górski i trudny.

Udostępnij 🙂
fb-share-icon
»