«

Szlakiem pienińskich legend cz.2

W niedawno opublikowanym artykule „Między dwoma zamkami” omawialiśmy zalety odwiedzenia tych dwóch, pięknych obiektów. Wspominaliśmy wtedy o zaletach zarówno historycznych, jak i przyrodniczych. Obie warownie posiadają jednak coś jeszcze, co zdecydowanie przypadnie do gustu miłośnikom podróży z dreszczykiem. Zapraszamy na drugą część serii „Szlakiem pienińskich legend”, w której to przedstawimy najbardziej porywające tajemnice skrzętnie skrywane przez zamkowe mury.

Czorsztyńskie skarby.

Przeróżne opowieści podają, że Pieniny usiane są kosztownościami w tym złotem i drogimi kamieniami. Jednym z miejsc, gdzie skarbów jest najwięcej, stał się zamek w Czorsztynie. Nic dziwnego, że wielu próbowało odkryć majętności i posiąść je dla siebie, choć nikomu się to nie udało. Najsłynniejszą próbę podjęli juhasi Szymon i Wojtek. Dwaj przyjaciele uznali, że rozwiązaniem ich wszystkich problemów na pewno okaże się zdobycie skarbu ukrytego w zamku. Utwierdził ich w tym miejscowy szeptun Jan. Przekazał im również wskazówki, co powinni zrobić, aby osiągnąć sukces. Przede wszystkim mieli wyruszyć w Noc Świętojańską, gdyż kosztowności pilnowały złe moce, czyli Czarty i Demony.

W odpowiednim czasie, przygotowawszy się do podróży, wzięli ze sobą pochodnie, część przetopionej świecy paschalnej oraz poświęconą kredę z okresu Trzech Króli. Dotarli do czorsztyńskiej warowni, a następnie udali się do jej podziemi, by długimi, krętymi korytarzami dotrzeć do komnaty ze skarbem. I oto rzeczywiście, po jakimś czasie dostrzegli złoty blask, co zwiastowało osiągnięcie celu. Znalazłszy się wewnątrz pomieszczenia z kosztownościami, pozwolili dać upust żądzy bogactwa. Nazbierali tyle klejnotów, ile tylko zdołali unieść, a potem uradowani ruszyli do wyjścia. Wtedy właśnie diabelskie pomioty postanowiły się z nimi rozprawić. Zostały zamknięte wszystkie drzwi, a podziemia ogarnęła ciemność, co miało uniemożliwić ucieczkę młodzieńcom. Ci okazali się jednak sprytniejsi i znaleźli sposób, by wydostać się z fortecy. Nie przerazili się piekielnymi hałasami, które roznosiły się po całym zamku, tylko odważnie kroczyli w kierunku wyjścia. Ostatecznie udało im się wydostać, tuż przy brzegu Dunajca.

Gdy tak zmierzali w stronę swoich domów, okolica zdawała się im obca. Zauważyli wiele zmian, obiektów, które niszczeją, a które jeszcze przed chwilą widzieli w pełnej ich krasie. Okazało się, że czas spędzony w podziemiach zamku dla nich wynosił jedną noc, ale dla Świata ponad sto lat. Ich dom zmienił się nie do poznania, ich rodziny odeszły, a oni zostali sami z bezwartościową kupą niestety zwyczajnych już wtedy kamieni zamiast skarbu.

Co stało się z pasterzami, którzy pozwolili, aby wizja bogactwa zawróciła im w głowie? Mówi się, że ich rozżalone i samotne dusze krążą wokół zamku oraz w jego okolicach. Może któremuś z odważnych turystów uda się ich spotkać…?

Zaklęty Zamek Dunajec

Będąc na zamku w Niedzicy, nie każdy zdaje sobie sprawę, że według lokalnych opowieści budowla może zostać w każdej chwili pochłonięta przez ogromną dziurę, która powiększa się z roku na rok.

Powodem tego rzekomego zagrożenia jest nieludzkie zachowanie jednego z byłych właścicieli zamku.

Jakieś osiem wieków temu, podczas inwazji wojsk tatarskich, ludność lokalna oraz przybyła szukała bezpiecznego schronienia w murach warowni. Niestety jej główny zarządca zabronił przyjmowania uciekinierów.

Pech chciał, że uciekać przyszło i klaryskom z klasztoru w Starym Sączu. Jedna z nich w wyniku osłabienia, odłączyła się od grupy i zabłądziła na jednym z brzegów Dunajca. Po długiej wędrówce, która już niemal całkiem odebrała jej siły, ujrzała mieniące się w oddali światło w zamku. Udało jej się dotrzeć do warowni i zapukać w potężnie wrota, by wezwać pomoc. Na nic jednak zdały się jej wysiłki, gdyż strażnicy nie chcieli jej wpuścić. Jeden z nich jednak zlitował się nad biedną służebnicą Pana i poprosił władcę, aby udzielił pomocy zbłąkanej istocie. Właściciel zamku nie zgodził się na to, zwłaszcza że do tego zachęcało go kobiece, rozochocone towarzystwo. Rzucił jednak od niechcenia okiem na nędznie wyglądającą zakonnicę, lecz ostatecznie i tak nakazał się jej pozbyć. Młoda kobieta oddaliła się otoczona mroczną aurą, a mieszkańcom zamku został odebrany spokój. Tej samej nocy nadciągnęła nawałnica, a wśród dźwięków wiatru dało się usłyszeć niesione wiatrem słowa klątwy. Właśnie wtedy tajemny głos zapowiedział, że wzniesienie, na którym spoczywał zamek, runie wraz z budowlą. Jakby na potwierdzenie tych słów, rano dostrzeżono wielką wyrwę w skale, która podobno zwiększa się regularnie, by ostatecznie spełnił się słowa przepowiedni.

Będąc na zamku, można poczuć, jakby duch złego pana wciąż był obecny, owiewając mury nieprzyjemnym chłodem. Pozwala to w pewnym sensie wczuć się w klimat średniowiecznej warowni, rządzonej przez okrutnika oraz wyobrazić sobie los biedaków, którzy szukali w tym miejscu pomocy. Wycieczka do zamku w Niedzicy to swoista podróż w czasie, a już tym bardziej wzbogacona legendami, które zresztą zawsze mają w sobie odrobinę prawdy.

 

Udostępnij 🙂
fb-share-icon
»